9/28/2015

NOTTING HILL

DSC_0147 DSC_0185 DSC_0154 DSC_0167 DSC_0178 DSC_0170 DSC_0176 Z podkulonym ogonem wracam do was z tygodniowym opóźnieniem, ale myślę, że tłem zdjęć nadrabiam w dobrym stylu. Zaginęliśmy na parę dni w Londynie i przyznam szczerze, że chętnie pobyłabym jeszcze o wiele dłużej w tym cudownym mieście. I chociaż nie byłam jeszcze w wielu zakątkach naszej pięknej planety, to Anglia jest zdecydowanie bliska memu sercu i nie zastanawiałabym się długo jeśli nasze życiowe drogi potoczyłby się w kierunku przeprowadzki na brytyjskie wyspy. Pewnie część z was powie, że każdy tak "gada" bo to takie typowe dla Polaków, że wszędzie dobrze gdzie nas nie ma, ale przecież w Zjednoczonym Królestwie Polaków nie brak i nawet jeśli spora część osób wyjechała za przysłowiowym chlebem to pozostałe osoby tchnęło tam jednak coś innego. I owszem zdecydowanie lepiej mieszka się w kraju z wyższym niż naszym progiem wypłat ale w ogólne nie o to chodzi. Pierwsza rzecz, która uderza mnie, za każdym razem gdy dane jest mi być w Anglii to ludzie, którzy tam mieszkają. Wiadomo, że zawsze zdarzają się wyjątki ale nie o nich tu mowa. Nie przytrafiło mi się jeszcze, żeby ktoś był dla mnie niemiły, opryskliwy bądź jakkolwiek okazał mi swoją niechęć. Nie wiem co spowodowało, że Polacy są tak pochmurni ale uśmiechu zdecydowanie powinniśmy się uczyć od Brytyjczyków. No ale nie o tym dzisiaj tak zupełnie chciałam mówić. Otóż jak widzicie na załączonych obrazkach, Weronika koniec końców nabyła przez jednych wielbione, przez jeszcze innych wyśmiewane, budzące tak różnorakie emocje- spodnie, które wyglądają jakby niejedną walkę z psem dane im było przeżyć. A wierzcie mi zabieg ten nie był łatwy ponieważ producenci ubrań uwielbiają popadać w skrajności i skoro spodnie typu boyfriend no to dlaczego by nie zrobić ich tak wielkich żeby obywatelce w rozmiarze 34 zjeżdżały do samych kolan? Ot w końcu mają wyglądać jak kradzione od chłopaka. Drodzy projektanci stajecie się coraz bardziej wiarygodni, strach pomyśleć co będzie dalej! Toteż tak błahy zakup opiewał w dwuletnie polowania (chyba rzeczywiście mam coś z Robin Hooda skoro każde zakupy traktuję jak walkę na śmierć i życie) ale koniec końców zaowocował jeansami w kroju mom, które o dziwo są bardzo wygodne, wcale nie potrzebują stu rzemyków w pasie i chociaż jako córka krawcowej przynoszę rodzinie hańbę za noszenie się niczym kloszard to jestem dumna z mojej zdobyczy!

photos My Boyfriend/ wearing:
Pull&Bear jeans
Zara leather jacket
Second-hand jumper
Converse sneakers

No comments

Post a Comment