9/15/2017

SPANISH STEPS

Lato upływając, pozostawiło po sobie nagromadzone wspomnienia, które teraz, leżąc pod kocem, otuleni atmosferą spokoju możemy powoli uporządkować w pamięci tak, aby zostały z nami na dłużej. Chociaż wydawać by się mogło, że upały opuściły nas już dawno, albo trzymając się bardziej pesymistycznej wersji- nigdy do nas nie dotarły, to na przekór tym opiniom chciałbym podzielić się z wami stylizacją z wrześniowych włoskich wakacji. Lecąc do stolicy kraju makaronem i serem płynącego uświadomiłam sobie, że pierwszy raz będę miała okazję zwiedzać dotąd nieznane mi państwo latem. Wszystkie nasze podróże do tej pory odbywaliśmy w najchłodniejszych miesiącach roku więc tym bardziej byłam podekscytowana, na myśl o Rzymie i cieple, którego tam zaznamy. I chociaż stolica wiecznego miasta nie urzekła mnie tak bardzo jak tego oczekiwałam (być może w większości przyczyniała się do tego moja natura perfekcyjności i zorganizowania, która zdecydowanie, kłóciła się z tym co zastaliśmy) to już nie mogę doczekać się planowanego przez nas wyjazdu w inne miejsca Italii. Co do stylizacji, to każda kobieta zrozumie mnie idealnie, że wyjazd jest idealnym powodem do uzupełniania garderoby, nawet jeśli po powrocie nie dane będzie nam nosić kupionych ubrań, aż do następnego roku. Żegnajcie odkryte ramiona i zwiewne niczym mgła materiały do następnego lata! 

photos My boyfriend/ wearing:
Lasarta dress
Renee sandals

8/14/2017

WIND OF CHANGE

Każdy dzień ma w sobie tą magiczną chwilę kiedy słońce otula nas złotymi promieniami, kiedy wszystko wydaje się jeszcze piękniejsze. Te momenty, ulotne chwile, w których na Ziemi wszystko jakby odrobinę spowalnia i pozwala nam jeszcze raz zaczerpnąć jeden, głęboki oddech nim Księżyc na kilka godzin przejmie stery. Golden hours, złote godziny, jakiegokolwiek języka nie użyjemy do ich opisu wciąż będziemy o krok za daleko by w pełni móc słowami opisać magię, którą dane jest nam podziwiać. Z utęsknieniem zimą wyczekuję tych chwil za dnia, kiedy mogę poczuć spokój płynący z gry światła i barw przez te kilka minut w letnie popołudnia. W głowie rozbłyskują mi najpiękniejsze wspomnienia letnich wieczorów, smaków i zapachów. Te momenty mają w sobie jeszcze jedną niesamowitą moc. Mimo upału, mimo zbliżającego się wakacyjnego wyjazdu pozwalają mi na chwilę poczuć jesień. Ten okres w roku, kiedy czuję, że spowija mnie spokój. Kiedy z herbatą w dłoni siadam pod kocem i podziwiam jak świat zmienia się w oczekiwaniu na nadejście nowej pory roku. I chociaż dzisiaj przedstawiam wam typowo letnią stylizację, to dla mnie przepełniona jest ona pierwszymi piernikowymi latte, popołudniami pachnącymi wypalanymi liśćmi, które powoli opadły z drzew i corocznym wycinaniem dyni. Czekam na te chwilę, w których moja dusza może odetchnąć. Gdzie złotem zostaną muśnięte liście, a z dna szafy wyciągniemy swetry. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam ten upalny letni czas, jednak w każdym z nas zostaje cząstka dni w których przyszliśmy na świat. I to do tych deszczowych chwil, pełnych drzew o wspaniały barwach burgundu ciągnie moją duszę. To wtedy spływa na nią poczucie spokoju, za którym wszyscy tak pędzimy.

photos My boyfriend/ wearing:
Second hand dress
Converse trainers
Vintage shop picnic basket 

7/25/2017

ONE MORE LIGHT

Wszyscy miewamy lepsze i gorze dni i chociaż nie raz wydawać by się mogło, że tych drugich jest więcej ostatecznie ciężko zbieramy się z łóżka i dajemy się porwać wirowi codziennych obowiązków. I tak mijają nam dni, aż w końcu uświadamiamy sobie, że miesiąc dobiegł końca, a my niekoniecznie wiemy gdzie uciekł na ten czas. Niedawno patrząc na kalendarz uderzyło mnie to, że bliżej nam już do świąt Bożego Narodzenia i końca roku niż mogłoby się wydawać. Czas uciekł mi przez palce i chociaż początek tego rok był dla mnie okresem dużych zmian nie czuje żeby to wszytko mocno zapisało się w mojej pamięci. Stres spowodował, że na zmianę z powodu choroby albo zwyczajnego braku sił, półtora miesiąca spędziłam leżąc w łóżku do późnych popołudniowych godzin, można by powiedzieć, że w stanie hibernacji. Pewnie zastawiacie się czemu akurat teraz o tym mówię, kiedy mamy lato, a tamten czas już dawno minął. Otóż mam wrażenie, że pokutuje w naszym społeczeństwie przekonanie, że o problemach się nie mówi, że trzeba wyjść z nich samemu. Nie jestem zwolenniczką wszechobecnych książek o samorozwoju, kursów motywacyjnych itp, mogę powiedzieć, ze nawet pałam do nich sporą niechęcią. Ale z jednym się zgadzam, o problemach warto mówić, pomocy warto szukać i nawet jeśli wydaje wam się, że są to kompletne "błahostki", a świat żyje większymi problemami, to odważcie się otworzyć. W liceum wystarczyła mi jedna właściwa osoba, aby pomóc mi spojrzeć na świat inaczej, zimą był to mój Bartek i wiecie co? Nigdy nie znajdę odpowiednich słów żeby im podziękować i gwarantuje wam, że macie naokoło siebie takie same osoby.

photos My boyfriend/ wearing:
H&M dress
Zara sandals
Apart jewelry